Fragment książki "Na Przestrzeni 83 lat" br. Jarosława Nowakowskiego i o. Wiesława Koca.
Rok 1944 - 1945
Pod koniec maja było bardzo ciepłe +28 C. spodziewaliśmy się gości z Warszawy, lecz jeden ze strażaków powiedział, że dzisiejszy dzień nie dla gości, tylko szykować się de pożaru i długo nie trzeba było czekać, w parę gadzin później przepowiednia sprawdziła się.
Jeden ze strażaków bawił w remizie II plutonu, gdyż zaległości kancelaryjne nie dawały mu spokoju i chciał z nimi skończyć.
Przysiadł więc i pracuje, a na sercu robi się lżej, gdy stosy topnieją, aż tu puk, puk w drzwi.
— Proszę!
Na zaproszenie wchodzi żołnierz niemiecki i mówi (w przetłumaczeniu brzmi tak): Poczta Szymanów dzwoni, że pali się za Szymanowem i wzywają Niepokalanów do pożaru.
— Danke Schon! – odpowiedział strażak i do gongu.
Rozległy się złowrogie uderzenia trzy po trzy. Powstał niesamowity ruch w kaplicy, wszyscy strażacy walą do drzwi byle prędzej.
Jeden ze strażaków pobiegł do celi przebierać się, tymczasem samochód nie czekając odjechał w jednej minucie.
Dojeżdżamy do Szymanowa, a tam ludzie wskazują nam drogę na Burzyce, że tam się pali. Jedziemy, ale ta droga była mylna. Paliło się we wsi Feliksów, całe zabudowania zastaliśmy w ogniu.
Było tam 6 straży, dlatego akcji już nie rozwijaliśmy. Wracając wstąpiliśmy do straży Nowy Drzewicz. Pożal się Boże, co tam mają za remizę. Nadałaby się do obserwacji gwiazd na niebie, gdyż przez dach wszystkie gwiazdy widać dokładnie. I tu jest dla nas nauka, jak można dopuścić do takiego stanu.
Taka była przejażdżka w Zielone święta na Szymanów.
Od instalacji elektrycznej powstał u nas pożar w bibliotece, lecz został ugaszony w zarodku przy pomocy gaśnic pianowych. Straty są nieznaczne, spaliły się częściowo czasopisma i kilka książek.
Od iskry z parowo zapaliła się słoma przy baraku wojskowym. Na alarm przybył pierwszy pluton i w pół godziny czasu ogień zlikwidowano.
Ponieważ brak wieży do suszenia węży tłocznych po pożarze, więc strażacy własnym sposobem zbudowali ją w wolnych chwilach.
Front zbliża się do Warszawy, więc żołnierze niemieccy szykują lotnisko w Niepokalanowie.
Znów dzisiaj był nalot na Warszawę, straż czuwa. Wieczorem dnia 1.8. wybuchło powstanie w Warszawie.
O godzinie 21 żandarmeria ogłasza nam, że 150 braci ma iść na tydzień do kopania okopów nad Bzurą w Sochaczewie. Większość braci rano jedzie, a wieczorem przyjeżdża.
W noc ciemną widać różnokolorowe rakiety i przelatujące samoloty. Można wnioskować, że na frontach jest gorąco.
Wieczorem o godzinie 19.30 niemcy podpalili kościół w Kaskach i pijani strzelali do każdego kto chciał ratować.
A było to tak:
Dowódca oddziału SS, który był na plebani, widocznie nie wiedział o samowoli swoich żołnierzy. Wszyscy mocno byli pijani, zaczęli strzelać pod pozorem, że bandyci przyszli i strzelają z kościoła. Postanowili podpalić kościół z dołu od wielkich drzwi, ogień z trudnością po półtorej godziny dopiero się rozpalił. Komendant OSP Kaski chciał zalać ogień wiadrem wody, lecz żołnierze nie pozwolili. Sklepikarz Sokołowski chciał wynieść puszkę z Panem Jezusem. Niestety, żołnierze zbili go i wrzucili do ognia, powiedzieli, że chciał ratować bandytę. Gdy kościół się dopalał uratowano jeszcze 3 kielichy. Pożar skończył się rano o godzinie 8.
Zabezpieczono kronikę strażacką, archiwa oraz książki, gdyż front wojenny szybko zbliżał się pod Warszawę.
Warszawa pali się!
Bracia strażacy z okopów przynoszą różne rzeczy do muzeum. Po nabytym doświadczeniu schowaliśmy uzbrojenie osobiste strażaków. Gongi pożarowe używane są na zbiórkę dla braci wyjeżdżających na okopy, tylko sygnały inne.
W obozie w Niepokalanowie umieszczono 400 jeńców wziętych do niewoli pod Warszawą, podobno są to Polacy z dywizji im. T. Kościuszki, potem Niemcy ich wywieźli na zachód.
Wielka łuna biła w nocy z kierunku Leszno-Błonie – to partyzanci z Puszczy Kampinoskiej przedostawali się do Puszczy Mariańskiej i toczyli bój z wojskiem niemieckim. Na szczęście na ogół przeprawa się im udała. Za to, że chłopi puścili partyzantów przez wieś i udzielili im pomocy, Niemcy te wsie spalili.
Powstanie Niemcy zlikwidowali w Warszawie, gdyż nie było żadnej pomocy.
Z Niemcami krucho, wokół nikogo nie ma, bracia nie jadą więc na okopy. Tylko samoloty latają w dzień i w nocy.
Rok 1945
W Masznie pożar – Niemcy podpalili gospodarstwo za nie stawienie się do kopania okopów. Straż nasza wyjechała, lecz żandarmeria niemiecka nie pozwoliła gasić.
O godzinie 13.35 nalot i bombardowanie Niepokalanowa, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Zginęło 6 braci od bomb, a 9 jest rannych. Na teren klasztoru zrzucono 26 bomb rozpryskowych i kilka ciężkich wielotonowych na lotnisko. W skutek tego 7 budynków zostało rozbitych telefony i przewody sieci elektrycznej poprzerywane, szyby potłuczone.
Na szosie wśród ludzi też są ofiary. W Szymanowie na stacji jest pożar – palą się wagony, pali się samolot niemiecki na lotnisku.
Samochód strażacki został celowo zdemontowany, aby Niemcy go nie zabrali.
Mróz – 17 stopni, front przeszedł, już jest w poznańskim. 50 braci zostało wezwanych do pracy na tory kolejowe.
Bracia strażacy robią porządek w remizie po bombardowaniu i odkopują zachowane rzeczy.